Linux zamiast Windows
Ostatnia aktualizacja: 17 września 2023, 19:27
Tak, mam zamiar to zaproponować. Zdecydowanie i, jeśli tylko się da, konsekwentnie. Nie dlatego, żem oszołom, ale że gruntownie to przemyślałem. Mam nadzieję, że znajdę sojuszników i speców lepszych od siebie, którzy ideę wesprą swą wiedzą. Od razu zaznaczam: nie patentuję! Można przejąć i kontynuować. To jest propozycja na licencji GPL 🙂
Linux zamiast Windows (oraz OpenOffice/LibreOffce itp. zamiast MS Office)
Windows jest oprogramowaniem „zamkniętym” (nie GPL), PŁATNYM, mało bezpiecznym… Jego zaletą jest powszechność i to, że nauczany jest w szkołach i że jest podstawową „platformą” dla gier. Receptą na kosztowność jest (była) łatwość „piracenia”, co w skali powszechnej, nie tylko w Polsce, sprzyjało rozpowszechnieniu tego oprogramowania. To skutecznie przyucza młodzież do lekceważenia i łamania prawa.
Nie tylko specjaliści wiedzą o tym, że kolejne wersje Windows okazywały się niedopracowane. MS Windows towarzyszy pakiet biurowy – drogi MS Office. Ten pakiet biurowy jest „przyzwoitej” jakości, ale nie jedyny, dzięki któremu biura i urzędy mogą funkcjonować. Są jego świetne analogi, z OpenOffice i LibreOffice na czele. Powszechne zakupy urzędów państwowych oraz szkół wszystkich szczebli doprowadziły do tego, że płatny MSOffice blokuje używanie jego legalnie darmowych analogów.
Wyraźne, „odgórne” preferowanie produktów amerykańskiej firmy naraża Państwo Polskie oraz jego obywateli na zbędne, niemałe wydatki.
W kilku krajach Europy (m. in. w Norwegii) urzędy państwowe uczyniły ZALECANYM oprogramowaniem aplikacje GPL, Open Office. O ile mi wiadomo, także Unia Europejska zaleca takie oprogramowanie swoim urzędom i członkom.
Ocenia się, że obecnie ok. 3-4% komputerów światowych używa linuxowego oprogramowania operacyjnego. Wielu ludzi nadal uważa, że ten system jest trudny, nieładny, wymaga specjalistycznej wiedzy. Tymczasem od ładnych kilku lat Linuxy są równie przyjazne użytkownikom jak Windows czy Apple – i także używają ikon. Ponadto wiadomo, że jest to oprogramowanie bardzo stabilne, a w używaniu Internetu – bezpieczniejsze (w zasadzie brak wirusów) i szybsze. Zalecane do obsługi indywidualnych kont bankowych. Ponadto dzięki społecznej pracy wielu Polaków – już bardzo dobrze spolonizowane. W efekcie ludzie, nawet w starszym wieku – jeśli wcześniej nie znali Windows, bez większych problemów uczą się Linuxa i skutecznie używają go do poznawania świata i korespondencji. Do gier też się nadaje, jeśli owe gry nie zostały napisane wyłącznie dla Windows.
Istnieje dystrybucja Linuxa stworzona przez Polaków i głównie dla odbiorcy polskiego. To PLD Linux. Istnieje także coraz bardziej popularny Linux Ubuntu, rozwijany i wspierany przez południowoafrykańską Ubuntu Foundation, wspierany także przez wielu Polaków.
NOKIA stała się sztandarową firmą Finów, dając im słuszną dumę i niemałe dochody.
Nie twierdzę, że PLD Linux powinien zostać wybrany przez Polskę. Sam jestem wieloletnim i bardzo zadowolonym użytkownikiem Ubuntu.
Uważam jednak, że dobrawszy grono specjalistów komputerowych i „linuksiarzy” polskich – można niezbyt wielkim nakładem pokusić się o stworzenie „polskiej” (z tłumaczeniami) dystrybucji Linux’a (użytkownicy różnych dystrybucji dość łatwo „przesiadają się” z jednej na inną – filozofia systemu jest podobna). Zespół „Linux of Poland” mógłby także podjąć decyzję co do wyboru pakietu biurowego GPL i rozwijać go „pod polskie” potrzeby w szczególności.
Podejmując powyższą decyzję należałoby wprowadzić do polskiego systemu edukacyjnego, w miejsce Windows – naukę Linux’a. Efektem podstawowym byłoby zmniejszenie kosztów Ministerstwa Edukacji, zmniejszenie kosztów własnych uczniów i studentów (obecnie wielu profesorów zmusza m.in. piszących prace licencjackie i magisterskie do zakupu MSOffice – poprzez żądanie zapisu tekstów w formatach zastrzeżonych dla produktów MicroSoft).
PODSUMOWANIE:
Proponuję podjąć decyzje na szczeblu Parlament – Rząd:
1/ Edukacja: do polskiego systemu edukacyjnego, w ramach przedmiotu Informatyka, jako podstawowy (a nawet jedyny) wprowadzić Linux oraz aplikacje biurowe GPL (np. Libre Office).
2/ Administracja państwowa (+ ew. terenowa): do urzędów państwowych, zamiast Windows lub Apple wprowadzić wybrany pakiet biurowy GPL (np. Libre Office) oraz wybraną dystrybucję z rodziny systemów operacyjnych i towarzyszące im aplikacje linuksowe, stworzone na legalnie darmowych licencjach GPL.
Uwaga: W okresie przejściowym można korzystać z „otwartych” aplikacji stworzonych dla systemów Windows.
3/ Nauka i gospodarka: spowodować, aby polskie uczelnie i instytuty naukowe wzmogły badania i prace nad rozwojem oprogramowania GPL, w tym wybranej przez grono specjalistów „polskiej – narodowej” dystrybucji Linux’a i towarzyszących im aplikacji biurowych.
a/ Oprogramowanie GPL może być sprzedawane także na zasadach komercyjnych (patrz sukces Ubuntu, Canonical ltd. i Marka Shuttleworth’a). W szczególności dotyczy to instalowania systemów „biurkowych”, sieci i serwerów. Obecnie większość serwerów pracuje na systemach Linux.
b/ Wysoce dochodowym i eksportowym przedsięwzięciem może być sprzedawanie urządzeń teleinformatycznych opartych na „własnym” systemie i aplikacjach.
c/ Mamy już wielu świetnych polskich informatyków. Zorganizowanie i scalenie ich wysiłków na pewno pomogłoby im i naszej gospodarce. Daje szanse na dodatkowe miejsca pracy dla absolwentów uczelni (nie wyłącznie informatyków).
Jestem przekonany, że kompleksowe i konsekwentne wykorzystanie (nie wyłącznie mojego własnego) pomysłu na „uwolnienie Polski” od MS Windows może poważnie przyczynić się do rozwoju polskiej gospodarki. Może też podnieść prestiż Polski na arenie międzynarodowej.
Proponuję hasło:
Uwolnijmy Polskę ku wolnemu oprogramowaniu.
Wojciech Banaszak ( Woti )
P.S.
Linuxiarze.pl w pełni popierają apel – chętnie widzielibyśmy otwarte oprogramowanie w każdej jednej instytucji, firmie, szkole oraz w domu. Odgórne „zmuszanie” nas do używania programów/systemów o zamkniętym kodzie źródłowym doprowadza do trudnych (wręcz niemożliwych) do usunięcia przyzwyczajeń. Równie trudne jest wmówienie palaczowi po 20 latach palenia, że palenie zabija. Przyzwyczajenia bardzo trudno jest zmienić, szczególnie trudno, gdy zmuszani jesteśmy do używania oprogramowania, które jest dla nas szkodliwe. A o tym, niestety nikt nas nie informuje…
Zobacz również :
Dystrybucje Linux o zastosowaniu edukacyjnym
„Piractwo w sieci” czy legalny „Pingwin”
kazdy kto uzywa linuxa i ma internet wspiera to oprogramowanie poprzez wysylanie raportow o bledzie i tak linux jest darmowy a to ze udajesz iz jestes madrzejszy i nie potrafisz sie przyznac do bledu to juz inna sprawa.Co do programow to linux uferuje moze mniejsza ilosc ale to nie znaczy ze jest ich malo poprostu w windows masz setki programow do jednej rzeczy a w linuxie jest troche mniej tych programow ale wg mnie sa one bardziej dopracowane.
Myślę, ze mylisz dwie rzeczy. Open Source nie jest darmowe, darmowa jest jego dystrybucja czyli rozpowszechnianie. Wbrew pozorom to jest wielka różnica. Pobieranie opłat większych niż cena nośnika i sprzedaż programów open source jest nielegalna. Nie jest więc tak jak piszesz, że „Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby obecnie jakaś grupa ludzi lub firma opracowała np. DVD z zawartością „szkolną” lub „administracyjną” i za określone przez siebie pieniądze sprzedawała urzędom”. W większości takich przypadków jest to po prostu sprzedaż płatnego wsparcia dla firm razem z nośnikiem, który jest za darmo.
Deweloperzy nie pobierają stałych opłat za swoje dzieła, bo bardziej na tym niż na pieniądzach zależy im aby ktoś przyłączył się do ich projektu i na takich samych zasadach dzielił się z nimi kodem. To jest właśnie klucz do sukcesu rozwoju oprogramowania open source, o którym większość zapomina. Dla mnie więc oferując oprogramowanie ludziom, którzy nie mają zamiaru przyłączyć się do rozwoju, bo nie są deweloperami i wpajając im tezę, że nie muszę za nie płacić (bo to według ciebie legalne) wcale nie przyczyniasz się do rozwoju tego oprogramowania. Choćby i połowa populacji ludzkiej używała takich programów to w żadnym wypadku nie wpłynie to na ich rozwój. No chyba, że masz jakąś teorię na ten temat, bo mi nadal suma miliona zer daje w efekcie tylko zero. Użytkownikom Linuksa należy więc wpajać, że wpłaty, dobrowolne na zasadzie płacisz tyle ile uważasz, że program jest warty, powinno być właśnie kluczem w promocji Linuksa i jego programów, a nie klepanie naokoło, że NIE MUSISZ NIC PŁACIĆ, Linux i tak magicznie sam się rozwinie.
Co do wypowiedzi urzędnika to tylko potwierdza on moje słowa. Nie ma podstaw prawnych zabraniających Linuksowi bycia obecnym w urzędach, problemem jest brak programistów chcących pisać programy dla niego i w ten sposób po prostu nie spełnia wymagań przetargów.
Głos URZĘDNIKA w dyskusji (z forum ubuntu.pl):
„Witam,
Czytając powyższe posty oraz biorąc pod uwagę fakt, iż jestem pracownikiem służby cywilnej oraz od 3 lat miłośnikiem Ubuntu oraz Open Source informuje jak to wygląda z punktu widzenia tzw. „urzędasa”. Po pierwsze odpowiadając na pytanie: czy istnieje możliwość zaimplementowania rozwiązań Open Source w urzędach? tak oczywiście, że istnieje uważam nawet, że obecne Ministerstwo Cyfryzacji i Administracji powinno się przyczynić do tego, że multiplatformowość powinna stać się faktem a nie tylko kolejną mrzonką. Mnie też jako miłośnika wolnego oprogramowania irytuje, że muszę korzystać np z IE 8 do korzystania z aplikacji webowej, na której codziennie pracuje i która niebawem będzie powiązana z ePUAP, a nie np z FF czy Opery. Poza tym średnia wiedzy w Urzędzie wbrew obiegowym opiniom nie odbiega wcale od ogółu obywateli PL korzystających z komputerów. Ogólnie rzecz ujmując jest taka sobie. Dlatego bez znaczenia jest w jakim formacie obywatel wyśle pismo/skargę ect. do urzędu, ponieważ osoba, która będzie wysyłała i odbierała z reguły będzie korzystać z tego samego programu tzn MS Office. Piszę z własnego doświadczenia ponieważ ja nigdy nie dostałem pliku txt w innym formacie niż *doc lub *docx. Co do kosztów wdrażania np. linuksów. Wg mnie nie ma on znaczenia ponieważ na chwilę obecną poziom wiedzy w urzędach jest na tyle niski, że koszty związane ze szkoleniami pracowników podnoszącymi ich kompetencje informatyczne byłby taki sam. Kluczem tutaj wydają się być zamówienia publiczne, czyli dostarczanie sprzętu komputerowego wraz z oprogramowaniem. Wy, również i ja, jako środowisko osób ceniących sobie wolność, wolność wyboru na czym chcemy pracować możemy również dołożyć cegiełkę do tego, żeby SIWZ w zamówieniach publicznych nie ograniczał sprzętu komputerowego do korzystania tylko i wyłącznie z oprogramowania jedynej firmy. Na pewno byłoby to z korzyścią dla podatnika ponieważ nic tak na zmniejsza ceny jak zdrowa konkurencja :). Jest nawet str. internetowa gdzie można takie nadużycia zgłaszać. I to nie jedna bo nawet kilka na czele z UZP, która jako ciekawostka wydała wytyczne co do zasad opisywania sprzętu teleinformatycznego w SIWZ. Kwestią otwartą zostają kontrolę takiego stanu rzeczy…Podsumowując uważam, że może nie na wszystkich stanowiskach pracy ale może i nawet na połowie byłaby taka możliwość. Ilość osób korzystająca ze specjalistycznych programów np SHRIMP czy też księgowo finansowych jest ograniczona a na pozostałych stanowiskach pracy takie Ubuntu tudzież inna dystrybucja spisałaby się doskonale:). Pozdrawiam”
Można ideologizowac o tym, czy Linux jest płatny czy bezpłatny, ile kosztuje, czy korzystanie za darmo jest uczciwe. Na pewno nie jest nieuczciwe, skoro TWÓRCY aystemów i aplikacji godzą się z tym świadomie!
Próba wekslowania dyskusji w stronę „płatności” za Open Sources wyłącznie zaciemnia obraz prawdy takiej, że KAŻDY może ZA DARMO ściągnąć i używać Linux’a – może nie wszytkie dystrybucje, ale np. Ubuntu zupełnie darmo.
Dlaczegotak jest? Nie znam tajemnic ekonomicznych ludzi taki jak Mark S., ale wiem też, że wielu twórców Open Sources oddało społeczności swoje dzieła za darmo (choć potrafią też na nich nieźle zarabiać, bo to jest możliwe). Ponadto wielu linuksiarzy, nawet tak mało uczonych w informatyce jak ja – ma jakiś maleńki wkład, w „czynie społecznym”, w rozwój Open Sources oraz w pomaganie tym, którzy o pomoc wołają.
Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby obecnie jakaś grupa ludzi lub firma opracowała np. DVD z zawartością „szkolną” lub „administracyjną” i za określone przez siebie pieniądze sprzedawała urzędom, choćby na zasadzie dzierżawy z pierwszym rokiem bezpłatnej. Zaś od nich będzie zależało, czy swoimi zyskami wesprą innych twórców OS. Jako obywatel Polski uważam, że nawet za darmo takim ludziom warto by pomóc, szczególnie propagowaniem Open Sources w szkołch i urzędach, propagandą i e-mailowym „nękaniem” tzw. czynników władzy.
No, nie całkiem za damo, bo w efekcie otrzymalibyśmy NARESZCIE nieco tańsze państwo 😉
@woti
Ja bym taki apel napisał tylko dla mnie to jest bez sensu. Pierwsza sprawa to od takich spraw są już instytucje, choćby wspomniana w pierwszym komentarzu FWiOO, która robi takie rzeczy zgodnie z prawem i dba o przestrzeganie praw wolnego oprogramowania w polskich instytucjach. Jeśli bym więc pragnął wesprzeć taką akcję to bym na początek im pomógł, bo są w tym bardziej kompetentni i maja na swoim koncie wiele sukcesów.
Inna sprawa, że akcje Linux do szkół uważam za bezsensowną, a przynajmniej w rozumieniu, że przez takie postępowanie jak powyżej młodzież poznaje tylko Windows i potem nie ma zamiaru się Linuksem zainteresować. Faktem jest, że obaj jesteśmy już starszym pokoleniem pamiętającym czasy kiedy rynek komputerowy dopiero powstawał, jednak obecnie już czteroletnie dzieci mają do czynienia z Windowsem i idą do szkoły z wiedzą o tym systemie większą niż wiele moich koleżanek miało z chwilą zdawania matury. To czego więc takiej akcji brakuje to przede wszystkim wykształconych nauczycieli chętnych do nauki z Linuksem i zafascynowania nim młodzieży, a nie odgórne przepisy. A jak dla mnie Linuksem można zainteresować tylko i wyłącznie podkreślając jego wolnościowy charakter, a nie czyniąc go w świetle przepisów systemem komercyjnym.
To samo jest w kwestii administracji. Co z tego, że większość przetargów pozwala na udział w nich oprogramowania linuksowego skoro nie chętnych firm, które uważają, że można na nim zarobić. Po prostu Linux nie posiada komercyjnego zaplecza, które pozwoliłoby na rozwiniecie rynku dla informatyków piszących programy za pieniądze i wolą oni tworzyć dla Windows, gdzie są pewni że coś uda im się sprzedać, zwłaszcza gdy przetarg dotyczy specyficznie określonego programu. Znajdź mi więc najpierw firmy gotowe na wdrażanie Linuksa do urzędów, a ja znajdę ci przetargi, które to im umożliwią.
Największym twoim problemem, jak wspomniałem na początku, jest promowanie przez ciebie Linuksa jako systemu *darmowego*. Linux nie był, nie jest i nie będzie systemem darmowym. Jest oprogramowaniem za które płacisz tyle na ile uważasz, że jest ono warte, ale nigdzie nie jest napisane, że jest ono darmowe czyli, że nie trzeba za nie płacić. Jeśli uważasz, że Linux nie jest warty, aby zapłacić za niego choćby złotówki to dla mnie logiczne jest, że takiego oprogramowania nie powinieneś używać, a jeśli używasz to znaczy, że jakąś wartość dla ciebie jednak posiada i warto zainwestować w jego rozwój tyle ile uważasz. Każde inne tłumaczenie się z tego dlaczego nie płacisz jest dla mnie hipokryzją (pomijam tu wyjątki, kiedy kogoś po prostu nie stać).
Jak więc widzisz dla mnie taka promocja jak twoja jest nie tyle mało skuteczna co nawet możne w wielu przypadkach zaszkodzić Linuksowi poprzez błędny odbiór wartości jakie propaguje te oprogramowanie. Dla mnie to kolejny apel w stylu „ja wiem lepiej od deweloperów jak sprzedawać ich program”. I to tyle. Nie piszę apeli w internecie jaki to ten Linux świetny. Więcej czasu poświęcam na opisy programów i przedstawianie nowości, które pokazują użytkownikom o postępującym rozwoju oprogramowania Linuksowego. Staram się testować i przesyłać deweloperom raporty o błędach, bo mają one chyba dla nich większą wartość niż pieniądze. Ale nie porywam się z motyka na słońce.